Informacje

Premiera 2 części już 4 października!


Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



piątek, 4 listopada 2016

Królestwo: Rozdział 3



Dziarskim krokiem przemierzałam korytarze, niosąc na rękach spory stos książek i przygryzając nerwowo wargę. Zamek był ogromny, a każdy spacer w jego murach, niczym wyprawa życia. Czułam się źle i niepewnie, nie mogąc się odnaleźć w nowych realiach. Wszyscy mnie rozpoznawali i raczej nie pałali do mnie zbytnio sympatią. Musiałam się pilnować na każdym kroku.
 – Madame – usłyszałam za sobą męski, tubalny głos. – Proszę pozwolić, że pomogę. Dama nie powinna sama dźwigać tylu książek.
 – Hrabia Tonnes? – zdziwiłam się. – Będę niezmiernie wdzięczna za pomoc – stwierdziłam, węsząc okazję, by poznać mężczyznę bliżej. – Muszę przyznać, że te książki ważą więcej niż myślałam.
 lubiłam zgrywać słabszej, niż jestem. Jednak w tym wypadku mógł to być doskonały sposób, by zbliżyć się do Tonnesa, który słynął ze swojego zamiłowania do kobiet. Ten wziął ode mnie książki i uśmiechnął się nonszalancko, tym samym wpadając w moją pułapkę. Widniał na samej górze mojej listy ludzi do sprawdzenia. I chociaż był zaledwie płotką w tym zamkowym morzu rekinów, od czegoś należało zacząć.
 – Hrabio – zaświergotałam, uśmiechając się czarująco. – Bardzo dziękuję panu za pomoc.
 – Przyjemność po mojej stronie. Uwielbiam pomagać pięknym kobietom. To nie obowiązek, a przywilej.
 – Bo się zarumienię – zachichotałam, ale w rzeczywistości miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. – Ale jestem pewna, że w zamku jest wiele piękniejszych kobiet ode mnie.
 – A to niespodzianka. Po wystąpieniu powitalnym sądziłem, że ma pani o wiele wyższe mniemanie o sobie.
– O moją samoocenę proszę się nie obawiać – zaśmiałam się. – Jest ona wystarczająco wysoka. I ja w przeciwieństwie do innych kobiet, nie czekam na niczyje pochlebstwa.
 – To nie było zwykłe pochlebstwo. Pani uroda to niezaprzeczalny fakt, ale inni mężczyźni zbyt rzadko komplementują damy.
 – Doprawdy? Moim zdaniem komplementy to zbędna kurtuazja i czyste wazeliniarstwo – oznajmiłam. – Zawoalowana niechęć.
Takie stwierdzenie było ryzykowne, jednak postawiłam wszystko na jedną kartę. Postanowiłam podążać za swoją intuicją. Musiałam zaskarbić sobie sympatię Tonnesa, by móc przyjrzeć mu się nieco bliżej.
 – Piękna, inteligentna i do tego szczera do bólu – zaśmiał się Tonnes.– Zaczynam w pełni rozumieć wybór królowej, w kwestii doradcy.
 – Cóż… Miło mi to słyszeć, aczkolwiek jest tak, jak powiedziałam, komplementy tu nie pomogą. Wytropię każde oszustwo.
 – Jesteś niebywale okrutna w swej ocenie, moja pani. Nie próbuję zaskarbić sobie twojej sympatii poprzez pochlebstwa. Wiem, że to nie zadziała.
 – Doprawdy?
 – Natomiast ty, pani, coraz bardziej mnie intrygujesz. Ostatnio dostałem od przyjaciela wyborne wino, może zechcesz skosztować?
 – Na razie mam dużo pracy, ale będę pamiętać o propozycji.

***

Ktoś zapukał do drzwi i do mojego lokum wszedł Callan. Nawet nie czekając na zaproszenie. Podniosłam wzrok znad dokumentów i wychyliłam się zza stosu książek, które piętrzyły się wysoko, tworząc skomplikowaną konstrukcję na miarę niedoszłego inżyniera.
 – Co jest? – zapytałam.
 – Co TO jest? – padło w odpowiedzi i Callan chwycił pierwszą książkę z brzegu. – Och… Rozumiesz coś z tego? – wyglądał na zaskoczonego, nie wiedziałam tylko czy pozytywnie.
 – Z grubsza tak. Chociaż to wszystko jest nudne jak flaki z olejem – odparłam, ziewając ostentacyjnie. – Zaczęłam od kilku książek, które pozwoliły mi uzupełnić wiedzę na temat tego świata. Przynajmniej tą najbardziej podstawową. W historię i inne rzeczy zagłębię się później. Teraz sprawdzam archiwa prowadzone na rozkaz króla Leontiusa. Szukam nieścisłości. Nie wierzę, że nikt nie próbował się dobrać do skarbca. I od tego zaczniemy polowanie na szczury.
 – Jesteś dość pewna siebie w tej materii. Co jeśli nic nie znajdziesz?
 – Tak jak mówiłam… Nie wierzę, że nikt tu nie oszukiwał. Nie wierzę też w to, żeby aż tak dobrze ukrywali swoje zbrodnie. Szlachta zazwyczaj czuje się nietykalna, więc nie przejmują się takimi rzeczami – stwierdziłam, uśmiechając się szelmowsko. – Oczywiście mogę się mylić, skoro sugeruję się wiedzą z mojego świata, ale…
 – Potrzebujesz pomocy?
 – Eili już mi pomaga.
 – Służąca?
 – Jest naprawdę inteligenta, no i wie o zamku niemal wszystko – oznajmiłam i zapytałam: – Po co przyszedłeś?
 – Dowiedzieć się, co zamierzasz – odpowiedział, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek, jakby już wyczuwał jakiś podstęp.
 – To co widać.
 – A szczegóły? Moim zadaniem jest cię pilnować. Muszę wiedzieć, co wymyśliłaś.
 – Nie potrzebuję niańki – stwierdziłam z irytacją w głosie. – Na razie nic nie wymyśliłam, próbuję się dopiero rozeznać w sytuacji.
 – Czego szukamy? – zaciekawił się Callan, rozsiadając się na drugim krześle.
             – Wszystkiego, co wygląda podejrzanie.
 Pod wieczór miałam nadzieję, że zostanę sama, ale Callan wciąż tkwił tam ze mną. Dokończyłam przeglądanie archiwów, chociaż te kilka tomiszczy to zaledwie wierzchołek góry lodowej i poszłam je odnieść. Wracając, ponownie natknęłam się na Tonnesa, który na mój widok był dziwnie uradowany.
 – Cóż za niespodzianka – mruknęłam pod nosem, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że spotkanie nie jest przypadkowe.
 – Moje zaproszenie wciąż jest aktualne – powiedział.
– Proszę mi wybaczyć, ale jestem już zmęczona. A jutro od rana czeka mnie sporo pracy.
 – Czyżbyś nadal przeglądała archiwa, moja pani?
 – W rzeczy samej – odparłam.
 – Ależ to zajmie wieki! – wyglądał na wstrząśniętego.
 – Dlatego też poświęcam na to większość swojego czasu.
 – Moja pani, jeśli zechcesz, udzielę ci wszelkich informacji. Jestem dość dobrze zorientowany w tych sprawach – zaproponował Tonnes.
 – Naprawdę? Byłoby wspaniale – stwierdziłam z radością. – Zwłaszcza, że znalazłam liczne luki w dokumentacji i finanse się zupełnie nie zgadzają…
 – To bardzo niedobrze. Zajmę się tym jutro z samego rana – padło w odpowiedzi. – Więc może teraz napijemy się wina? Jest delikatne i rozgrzewające. W sam raz na dobry sen.
 – Właściwie… Dobrze. Chyba nie zaszkodzi – zgodziłam się po chwili namysłu.
Wino było słodkie i bardzo aromatyczne i aksamitne, a czas w towarzystwie Tonnesa upływał szybko i nadzwyczaj przyjemnie. Nic dziwnego, że zrobiło się późno.
 – Powinnam już wracać – oznajmiłam wreszcie.
 – Nie będę cię zatrzymywał, pani, wyglądasz na bardzo zmęczoną. Pozwól jednak, że cię odprowadzę.
            Tonnes wyciągnął dłoń w moją stronę i pomógł mi wstać, z szarmanckim uśmiechem zaoferował ramię, jak na gentelmana przystało i z wolna ruszyliśmy zamkowym korytarzem. Po drodze gawędziliśmy o ogrodzie, który rozpościerał się za oknem. Był naprawdę przepiękny. Niestety miłą konwersację przerwał nam Callan, opierający się o ścianę przed drzwiami mojego pokoju:
 – Gdzie ty się podziewałaś?
 – Z szacunkiem do damy – skarcił Callana, Tonnes, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
 – I wyobraź sobie, że on tak zawsze… – szepnęłam do hrabi.
 – Takie zachowanie się po prostu nie godzi. Jak królowa mogła mianować kogoś takiego na rycerza? W głowie mi się nie mieści – westchnął Tonnes, kręcąc głową z dezaprobatą, a ja zaśmiałam się sztucznie, udając, że bawią mnie jego słowa.
Choć odrobinę faktycznie bawiły.
 – Dziękuję ci bardzo za przemiły wieczór, hrabio – powiedziałam.
 – Cała przyjemność po mojej stronie, pani. W razie potrzeby służę pomocą.
 Tonnes ukłonił się raz jeszcze i oddalił, zaś ja niewzruszona obecnością Callana, weszłam do swojego pokoju. Lekko chwiejnym krokiem podeszłam do okna. Nie podziwiałam jednak ogrodu, który mienił się cudnie w świetle księżyca. W szybie widziałam odbicie Callana, który z niezadowoloną miną wszedł do pomieszczenia. Stanął za mną, krzyżując ręce na piersi i zmarszczył brwi, mówiąc:
 – Spędziłaś cały wieczór z nim?
 – Naprawdę musisz pytać? – rzuciłam mu przelotne spojrzenie.
 – Pytam, bo chcę wiedzieć, co wymyśliłaś. Pod wieczór nagle wyszłaś, zostawiając mnie tu samego. Sądziłem, że chcesz rozprostować nogi, a ty poszłaś się z nim spotkać? Myślałem, że masz więcej rozsądku… Nie, to nie problem rozsądku, a raczej przyzwoitości – stwierdził Callan, a ja zmarszczyłam brwi.
 – Ty… Od mojej przyzwoitości trzymaj się z daleka – warknęłam rozeźlona. – W życiu bym się z nim nie spotkała, gdyby to nie była część mojej pracy.
– Pracy?
 – A co myślałeś? Naprawdę sądziłeś, że poszłam się tam bawić? – syknęłam, strosząc się. – To była dobra okazja czegoś się dowiedzieć. Fakt, że miło się z nim rozmawia, ale od Eili wiem, że jest kobieciarzem. To oczywiste, że wie, jak zagadać kobietę. W przeciwieństwie do ciebie umie rozmawiać z ludźmi, zamiast wiecznie mieć o coś pretensje.
 – Piliście, czuć od ciebie alkohol – mruknął Callan, całkowicie ignorując przytyki, które poczyniłam w jego stronę.
 – Piliśmy, inaczej nie dałby się nabrać. Mam mocną głowę, więc mogłam sobie na to pozwolić, bez obawy, że powiem mu zbyt wiele – oznajmiłam, opierając się tyłkiem o parapet lub jego kamienną imitację.
 – I twierdzisz, że nic ci nie jest? – zapytał, mrużąc oczy, więc zaprezentowałam mu swobodny spacer po pokoju. – W takim razie, co wymyśliłaś?
– Nie powiem. Nie chce mi się tego tłumaczyć…
 – Kłamiesz. Wcześniej mówiłaś, że nie masz żadnego planu.
– Może mam, może nie mam – zaśmiałam się i usiadłam na łóżku. – Nigdy nie możesz być niczego pewien na sto procent – dodałam i oparłam głowę na ramieniu Callana, gdy usiadł obok mnie, zaproszony gestem dłoni. – Tonnes to idiota. Już połknął haczyk, a jego machlojki są widoczne gołym okiem. Nie wiem tylko, jak pójdzie mi z pozostałymi… Jestem taka śpiąca… Męczą mnie te wszystkie wymuszone uśmiechy i fałszywe uprzejmości – wymamrotałam i zapadłam w błogi sen.

***

 Bardzo szybko uporałam się z przeczytaniem archiwów. W rzeczywistości nie było w nich też żadnej luki, ani brakujących stron. Trochę współczułam Tonnesowi, że tak bezczelnie go okłamałam. Jego machlojki były oczywiste i bardzo widoczne, jeśli ktoś w miarę rozumiał, w jakim celu zostały stworzone te dokumenty.
 Jednak upublicznienie jego drobnych oszustw prowadziłoby do rozprawy, a podejrzewałam, że większość szlachty stanęłaby po jego stronie. Dla zasady. Nie pozwolą ruszyć jednego ze swoich. Toteż wolałam przekonać Tonnesa, że ma moje pełne zaufanie i złapać w swoje sidła, gdy będzie próbował wykonać kolejny ruch.
 Bardzo szybko udało mi się zdobyć jego sympatię i w jego oczach wykreować się na osobę bardzo rzetelną, ale i naiwną, co uśpiłoby jego czujność. Dlatego nie chciałam też tłumaczyć Callanowi swojego planu. Tonnes stanowił łatwą zdobycz na dobry początek. Trudniej było złapać Irmagardę i Oddsteina, którzy otwarcie sprzeciwili się mianowaniu mnie doradcą królewskim i byli bardzo ostrożny oraz zachowawczy. Jednak nawet to mogło doprowadzić do jego zguby.
             Imagarda właściwie trzymała się z dala od całej sprawy, co było bardzo niepokojącym znakiem. Wiedziałam także, że złapanie Tonnesa, wcale nie ułatwi mi dalszych łowów, ale od czegoś musiałam zacząć. Właściwie dopiero się rozkręcałam. Byłam w swoim żywiole. Odnalazłam coś, co potrafiłam zrobić, a przynajmniej tak mi się wydawało.
 Nagle rozległo się pukanie do drzwi i w pokoju zjawiła się Eili, mówiąc:
            – Hrabia Tonnes od rana węszy w archiwach. Czy to dobrze?
             – Genialnie! – krzyknęłam, zrywając się z łóżka i ubrałam w pośpiechu ubrałam, by już chwilę później w towarzystwie Eili i kilku strażników iść na spotkanie z Tonnesem – Witam! – krzyknęłam, stając w drzwiach. – W czymś mogę pomóc?
             – Ach… Chciałem osobiście przyjrzeć się archiwom, żeby…
             – Daruj sobie – zaśmiałam się, szczerząc zęby w złowieszczym uśmiechu. – Twoje oszustwa widać jak na dłoni. Dałeś się podpuścić. Uwierzyłeś, że brakuje stron w dokumentach i przestraszyłeś się, że ktoś inny próbował zatuszować swoje oszustwa. Ale wtedy na jaw mogłoby wyjść, co ty robiłeś i postanowiłeś pozbyć się dowodów. Przykro mi, ale to nie wypali. Straże!
             – Co? Nie żartuj sobie… Nic nie zrobiłem. To jakaś kpina!
             – Mam niezbite dowody prosto z dokumentacji, a także świadków twojej próby zakamuflowania pewnych spraw. Jesteś skończony.

***

             – Co powiedziałaś? – jęknęła Viviane z szeroko otwartymi oczami.
            – Powiedziałam, że Tonnes został złapany na gorącym uczynku, kiedy próbował zatuszować swoje machlojki. Będzie, zatem można uniknąć prowadzenia śledztwa i osądzić go od razu – oznajmiłam. – Wystarczy, jeśli jego kara uniemożliwi mu dalsze konspiracje. Może jakiś areszt… Przynajmniej na jakiś czas dopóki…
             – Trzy tygodnie – padło, nim zdążyłam dokończyć.
             – Co? – zdziwiłam się.
             – Minęły trzy tygodnie, a tobie już udało się go aresztować? – spytała Viviane, nie kryjąc zaskoczenia.
             – No nie wiem czy to tak szybko – nie podzielałam entuzjazmu Viv.
             – Jak to możliwe?
             – Tonnes to skończony idiota. Nie docenił moich możliwości i dał się złapać w bardzo prostą pułapkę. Nie szło się nie zorientować, że ma coś na sumieniu. Dopiero teraz zacznie się prawdziwe polowanie – wyjaśniłam spokojnie. – Mówiąc szczerze to nawet spodobało mi się to bycie doradcą. Chociaż czuję się bardziej jak jakiś detektyw. Niemniej, to nieistotne tak długo, jak mogę ci pomóc. Naprawdę cieszę się, że przynajmniej coś mogę zrobić.
             – Jestem ci bardzo wdzięczna, że traktujesz to tak poważnie i od razu zabrałaś się do pracy, ale to było niebezpieczne – oburzyła się Viviane. – Musisz bardziej o siebie zadbać.
             – Niebezpieczne?– zakpiłam. – To było jak odebranie dziecku lizaka. Teraz jeszcze Oddstein i Imagarda stanowią realne zagrożenie. No i będę musiała sprawdzić, czy ktoś czasem nie działał w ich cieniu.
 – Ech. Po prostu uważaj na siebie, Nigmet. Bardzo cię o to proszę.
 – Viv, coś cię trapi? Ostatnimi czasy jesteś strasznie blada – zauważyłam, marszcząc brwi.
 – Nie, wszystko w porządku.
 – Viviane, jestem twoją przyjaciółką. Nie oszukasz mnie – upierałam się, patrząc na nią wyczekująco.
 – Przepraszam cię Nigmet… Jestem po prostu trochę zmęczona. Wiem, że nie tylko ja mam dużo pracy, więc staram się jak najlepiej zorientować w naszej obecnej sytuacji, żeby podejmować lepsze decyzje, ale w rzeczywistości tylko tonę w stertach papierów – wyjaśniła Viviane, a jej głos był cichy i płaczliwy. – Boję się, wiesz? Boję się, że nie podołam. Ta myśl mnie przeraża, nie daje mi spać.
             – To normalne, że się boisz. Ale to pokazuje, że ci zależy. Dasz sobie radę. Masz mnie, masz Reynalda, masz Callana. I jeszcze Meeri i Eili. Wszyscy jesteśmy z tobą. Zostaw brudną robotę nam i odpocznij ,chociaż trochę.
             – Nie mogę spać, kiedy wy ciężko pracujecie – zaprotestowała Viviane.
            – Wręcz przeciwnie. Dbanie o siebie to twój obowiązek! – podniosłam głos. – Musisz być rześka i wypoczęta, inaczej twoi podwładni będą się martwić o ciebie i losy królestwa. Musisz dobrze wyglądać i z uśmiechem na twarzy zapewniać ich, że są w dobrych rękach.
             – Dziękuję Nigmet.
            – Nie dziękuj. Osobiście świetnie się bawię, prowadząc takie śledztwo i w ogóle.
             – Jesteś niesamowita. Masz w sobie tyle energii i nadziei. Gdy patrzę na ciebie, czuję się zazdrosna, bo potrafisz zrobić to, czego ja nie umiem – wyznała Viviane, a ja westchnęłam ciężko.
             – No cóż… To właściwie działa w obie strony, bo ty potrafisz to, czego ja nie – zaśmiałam się. – Jesteś miłą, kochającą osobą. Wszyscy cię uwielbiają. Oczywiście, nie łatwo jest zdobyć zaufanie podwładnych, jeśli zasiada się na tronie w tak młodym wieku, ale poradzisz sobie.
             – Nigmet, powiedz mi… Skąd ty tyle wiesz? – spytała niespodziewanie Viviane – Jesteś rozeznana w polityce, ekonomii, ale sporo wiesz też o ludziach i o życiu. Chociaż jesteś w moim wieku. Jak możesz wiedzieć tak wiele?
             – To akurat nie jest nic specjalnego.
             – Ale jednak… Od najmłodszych lat uczyłam się polityki, geografii, etykiety, grania na fortepianie i skrzypcach, tańca, śpiewu… Ale większość tych rzeczy do niczego mi się nie przydaje. Byłam uczona prezentować się na salonach, a nie rządzić królestwem.
             – Widzisz, kochana. I tu jest haczyk – oznajmiłam z uśmiechem. – Ja w przeciwieństwie do ciebie nie potrafię na niczym grać, a tańczę jak słoń w baletkach. Nie znam też tych wszystkich zasad zachowania. Przeżywałam ogromne katusze, ucząc się dworskiego zachowania w pigułce do balu, ale w tym na szczęście pomógł mi Callan oraz Eili. W moim świecie… W szkołach uczono nas matematyki, geografii, biologii. O tak, o roślinach i zwierzętach trochę wiem, nie różnią się od tych z mojego świata. O polityce nigdy się nie uczyłam, ale za to mieliśmy historię. Naprawdę bardzo mi się tutaj przydała. Pokazuje, jakie skutki mają takie, a nie inne działania. Poza tym, zawsze interesowałam się ludźmi, obserwowałam ich. Ale nie sądzę, żeby moja wiedza była jakaś niesamowita. Posiadam wiedzę z różnych dziedzin, ale niestety bardzo powierzchowną. Przeciętną.
             – Przeciętną? Radzisz sobie z tym wszystkim lepiej, niż ja.
             – Uczyłyśmy się różnych rzeczy, nic, więc dziwnego, że mamy pojęcie na inne tematy. Nie powinnaś zawracać sobie tym głowy. Poza tym, od czego masz właśnie doradcę?
             – Niby tak, ale jednak…
             – Naprawdę niepotrzebnie się przejmujesz. Dopiero, co zasiadłaś na tronie. W końcu wszystkiego się nauczysz. Daj sobie czas – powiedziałam, uśmiechając się łagodnie.
            – Jeśli nie będę wobec siebie wymagająca, nigdy nie dorównam moim rodzicom – stwierdziła Viviane.
             – Nie próbuj nikomu dorównywać. Musisz odnaleźć swoją własną drogę. Masz szansę przerosnąć wszelkie oczekiwania i przyćmić swoich rodziców. W końcu nic nie jest jeszcze postanowione – uspokoiłam ją, kładąc dłonie na jej ramionach. – Wiem, że świetnie sobie poradzisz.
             – Naprawdę tak uważasz?
             – Wiesz, że bywam szczera do bólu i powiedziałabym ci, gdybym uważała, że nie dasz sobie rady – sarknęłam.
            – No tak… Racja.
             – Skoro wszystko jasne, idź już spać. Potrzebujesz odpoczynku – mruknęłam, kierując się do drzwi.
            – Nigmet, słyszałem, że aresztowałaś już Tonnesa – powiedział Reynald, gdy tylko wyszłam na korytarz.
            Widocznie czekał pod drzwiami, aż skończę rozmawiać z Viviane.
             – Tak. To prawda. Wszystko poszło sprawnie.
             – Najgorsze dopiero cię czeka – oznajmił, westchnąwszy ciężko.
             – Co masz na myśli? – zaciekawiłam się.
             – Callan jest wściekły, że całkowicie wykluczyłaś go ze sprawy i po raz kolejny poszłaś na spotkanie z Tonnesem sama.
             – Cóż… Nie zupełnie sama – wyjaśniłam, wzruszywszy ramionami. – Była ze mną Eili i kilku strażników.
             – Naprawdę nic nie rozumiesz, co? – spytał Reynald. – Odsunęłaś od sprawy rycerza, którego zadaniem jest cię chronić. Też bym się wkurzył. Coś takiego sprawia, że mężczyzna czuje się niepotrzebny.
             – Przesadzasz. Callan jest ostatnią osobą, która przejęłaby się czymś takim.
             – Nawet, jeśli, powinnaś dać mu szansę. To co robisz jest niebezpieczne – upierał się Reynald. – A opiekowanie się tobą to teraz obowiązek Callana.
             – Niebezpieczne? Nie żartuj sobie proszę… Wszyscy mi ciągle mówią, że to jest niebezpieczne, tamto jest niebezpieczne. Tak, jakby mój świat taki nie był. Zdążyłam się już przekonać jak tu jest. Ale radzę sobie. Dobrze o tym wiesz.
             – Wiem, że sobie radzisz, ale nadal uważam, że powinnaś być ostrożna. Martwimy się o ciebie.
             – Martw się lepiej o Viviane, ona się przepracowuje, zrób coś z tym. Masz dar przekonywania – mruknęłam pod nosem. – Przypilnuj jej.
             – Szkoda, że ciebie nie potrafię przekonać.
             – Mnie nie trzeba, potrafię o siebie zadbać.
             – Czasem nie wiem, czy to jeszcze odwaga, czy już głupota – westchnął Reynald.
             – Rey… Przyznaj, że to wcale nie ma dla ciebie większego znaczenia, tak długo, jak pomagam Viviane – roześmiałam się i poklepałam go po ramieniu.
             – Nie rozumiem…
             – Nie udawaj. Widziałam twoją minę, kiedy szedłeś korytarzem. Chodzisz struty, nawet bardziej, niż Viv. Co się stało? Martwisz się o nią, a ona cię nie słucha?
             – Oczywiście, że się martwię. Jestem jej rycerzem i przyjacielem. Twoim również.
             – Z czym do ludzi, chłopcze?! Takie kity to, komu innemu możesz wciskać. Ja może i jestem głupia, ale nie ślepa. Widzę, co się dzieje od dłuższego czasu – zadeklarowałam, uśmiechając się od ucha do ucha. – Wiem, że coś się kroi.
             – Chyba mnie przejrzałaś…

3 komentarze:

  1. lubiłam zgrywać słabszej, <-- troszku literowka. Jeszcze ze dwie rzucily mi sie w oczy i ze dwa przecinki, ale z telefonu to Ci nie powiem teraz gdzie i co.
    Ale sie wciagnelam, znowu. Naprawde wsiakam w legende coraz bardziej. Ubolewam ze bylo malo callana jakos b go polubilam xd szczerze mowiac obstawialam zd zrobi wieksza rozrobe o to ze nig popija se z tonnesem ale no moze nadrobi w nastepnym rozdziale za to ze nie mógł pomoc go aresztowac xd swoja droga taki tonnes... fajnie sie nazywa i ta oglada, ja sie dalam nabrac na te jego kurtuazje, nie sadzilam ze dojdzie do aresztowania, naprawde, jak ostatnia naiwniaczka, myslalam ze ma dobre intencje... mimo wszystko xd glupia ja.
    Czekam na next i rozrobe callana! xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te błędy obczaje.
      Callan jeszcze nie jedną chwilę sławy mieć będzie
      Nie głupia, bo tak miało być i cieszę się, że wyszło. Bo generalnie Tonnes nie był jakiś zły, on tylko próbował się ratować. Jest to jedna z moich ulubionych postaci drugoplanowych, nie ukrywam.

      Usuń
    2. czyli dałam sie wmanewrowac, to gut!;D
      zagladam, czekam nexta. tym heku robisz smaka. czekam czekam czekam.

      Usuń