Cała nasza grupa zebrała się w pokoju, w którym Callan dochodził do
zdrowia. Musieliśmy omówić kilka spraw, bez osób postronnych. Przynajmniej tak
twierdziła Viviane, co tylko dowodziło temu, jak bardzo nam ufała. Oczywiście
nie tylko nam. Meeri, Eili czy Orlaith również wiedziały o wielu rzeczach,
stanowczo zbyt wielu i niejednokrotnie służyły radą. Wciąż jednak pewne sprawy
zostawały między nami.
– To od czego powinniśmy zacząć? – zapytał Reynald.
– Tak, ostatnio zastanawiałam się nad czymś… Właściwie nad czymś,
co Nigmet powiedziała już na samym początku, jak pokonaliśmy Ejvalda – zaczęła
Viviane, jej mina była niezwykle poważna.
– Co takiego powiedziałam? – zdziwiłam się. – Ja dużo rzeczy
mówiłam.
– Odnośnie twojego zostania doradcą – padło w odpowiedzi. – Od
początku wiedziałaś, że mieszkańcy dworu będą protestować.
– To prawda – przyznałam.
– Ale ostatecznie protesty ucichły – zauważył radośnie Reynald.
– Na razie – mruknął Callan. – To nie potrwa długo, nim znowu
zaczną się buntować. Nieważne, ile udało jej się osiągnąć. Jest nikim.
– Callan ma rację – stwierdziłam, kiwnąwszy potakująco głową. –
Viv, rozumiem, że masz jakiś pomysł.
– Tak. Królowa ma prawo przyznać komuś tytuł i ziemię za zasługi. A
nikt nie zaprzeczy, że Nigmet już się tutaj zasłużyła, zaprowadzając spokój i
wyłapując zdrajców, którzy spiskowali z Ejvaldem przeciwko moim rodzicom –
wyjaśniła Viviane. – Posiadając tytuł nie byłaby już nikim i nie mogliby się
tak łatwo sprzeciwić.
– Odpada – ucięłam pospiesznie. – Z całym szacunkiem Viviane.
Pomysł nie jest zły, ale nie mogę się na to zgodzić.
– Dlaczego?
– No właśnie, dlaczego? – zdziwił się Reynald.
– Nieważne. Pozwólcie, że powód zachowam dla siebie – odparłam. –
Ale zaufajcie mi, na dłuższą metę to rozwiązanie również nie zdałoby testu.
– Zgadzam się z Nigmet – wtrącił się Callan. – Ale jest jeszcze
jedno wyjście. O wiele trudniejsze, ale może przynieść dużo lepsze efekty. –
Wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekująco. – Każdy minister oraz urzędnik
wyższej rangi, nawet taki, jak opiekun archiwum musiał zdać egzamin państwowy –
zauważył. – Nigmet powinna podejść do egzaminu.
– On jest tylko dla mężczyzn – zauważył Reynald.
– W prawie nigdzie nie ma o tym, że kobieta nie może do niego
podejść – mruknął Callan. – Po prostu żadna nie próbowała. Tak się przyjęło, że
urzędnikami są jedynie mężczyźni. Kobiety takie jak Irmagarda nigdy nie czuły
takiej potrzeby, skoro samym tytułem i pieniędzmi mogły zdobyć, co chciały. W
przypadku Nigmet najlepszym rozwiązaniem byłby egzamin. Udowodniłaby swoją
wartość.
– Kiedy ten egzamin?
– Został ci miesiąc na naukę. Kolejny będzie dopiero za rok, a to
trochę późno.
– Miesiąc – jęknęłam. – Nie dam rady.
– Dasz – zapewnił mnie Callan. – Masz dobre podstawy, sporo czytałaś,
przeglądając archiwa i uczestniczyłaś już w kilku spotkaniach z ministrami. Z
moją pomocą zdasz egzamin śpiewająco.
– Możesz ją przygotować? – zapytała z nadzieją Viviane.
– Bez problemu. Pytanie, czy Nigmet jest gotowa na miesiąc ciężkiej
nauki.
– Dajesz – powiedziałam bojowo. – Chętnie pokażę tym draniom.
– Oto nasza Nigmet – zaśmiał się Reynald.
– Zdaje się, że jeden problem mamy z głowy – przytaknęłam.
– Co w sprawie Legionu Nowego Świata? – zapytał.
– Viv ci mówiła?
– Tak.
– Jak na razie nic nie znalazłyśmy. Orlaith i Eili wciąż szukają
wskazówek, ale bezskutecznie. Potrzebujemy cudu – stwierdziłam, spoglądając w
górę.
– Na razie potrzebujesz skupić się na nauce. Jutro z samego rana
zaczynamy – oznajmił Callan. – Lepiej potraktuj to poważnie, bo nie dostaniesz
żadnych forów.
– Nie chcę forów – skwitowałam i wytknęłam do niego język. – Jeszcze
się przekonasz.
– Dasz radę, Nigmet. Wierzymy w ciebie – zadeklarowała Viviane.
– Spróbowalibyście nie.
***
– Zacznijmy od gospodarki – zaproponował Callan, przenosząc wzrok
znad leżącej na kolanach książki na mnie i uśmiechnął się diabolicznie. –
Zacznijmy od waluty. Co o niej wiesz?
– W obiegu znajdują się zarówno złote jak i srebrne monety. Z czego
dziesięć srebrnych jest wartych tyle samo, co jedna złota.
– Dobrze. W jaki sposób funkcjonuje handel?
– Na zasadzie wymiany towarów oraz towarów oraz towarów i usług za
pieniądze, a ceny są raczej umowne. Wszystko zależy od rejonu i zdolności do
negocjacji.
– No dobrze – mruknął Callan. – Jak myślisz, na czym opiera handel
zagraniczny naszego królestwa z sąsiednimi.
– Uch… Skąd mam to wiedzieć? – jęknęłam.
– Pomyśl trochę. Podróżowaliśmy, wcześniej podróżowałaś z
Reynaldem. Co zauważyłaś?
– Rzekę. Wiele towarów transportowanych było w dół rzeki. Na pewno
widziałam zboże. Skoro jest rzeka to zgaduję, że także rybołówstwo i wiem, że
jedno z miast słynęło z wina.
– Nie pomyliłaś się. W centralnym regionie produkowane jest wino,
bardzo polarne na wschodzie. Zboże, oczywiście ze względu na wyjątkowo
urodzajne gleby. Nie masz racji, co do ryb. Tutaj w kraju faktycznie są one
często spotykanym towarem, ale nie transportujemy ich poza granice, bo
zepsułyby się. Drewno. Nasz kraj wciąż jest bardzo zalesiony w przeciwieństwie
do Wschodniej Republiki Salitudine. Ale miałaś prawo tego nie wiedzieć.
– Jesteś dużo lepszym nauczycielem, niż sądziłam – stwierdziłam po
chwili namysłu. – A nie wyglądasz.
– Próbujesz mnie pochwalić czy obrazić?
– Pochwalić, pochwalić!
– Skup się – mruknął Callan. – Zostawmy na chwilę gospodarkę.
Skupimy się może na geografii, dzięki temu wiele spraw rozjaśni ci się w głowie
– oznajmił. – Weź z szafki tamtą mapę i rozłóż ją tu obok – polecił,
przesuwając się na drugi brzeg łóżka, żeby zrobić miejsce. – Wiesz gdzie
jesteśmy?
– Tu – powiedziałam automatycznie, pokazując punkt na mapie.
– Tu, czyli gdzie?
– W stolicy Silvaterry – odpowiedziałam. – Tak?
– Tak.
– Usłyszałam tą nazwę dopiero na koronacji Viviane. – Dlaczego nikt
mi wcześniej nie powiedział, że to królestwo aktualnie posiada jakąś nazwę?
– Nie pytałaś.
– No przepraszam, że nie czytam w myślach.
– Uznaliśmy, że nie warto zawracać sobie głowy tłumaczeniem ci
nazw. Przynajmniej Raynald tak twierdził, nie chcąc dokładać ci kolejnych
informacji – wyjaśnił beznamiętnie Callan. – Wtedy nie było ci to potrzebne.
Ale brawo, że zapamiętałaś.
– Wiesz… Ja nie jestem ułomna – westchnęłam, krzywiąc się z
niezadowolenia. – A tak mnie trochę traktujecie.
– Do rzeczy – upomniał mnie Callan. – Od lewej strony graniczymy z
zachodnim królestwem, Ingarią. Część granicy przechodzi przez środek tego pasma
górskiego. Niżej jest Święta Ziemia, o której ci kiedyś opowiadałem. Ten duży
punkt to właśnie jej największe i jedyne zarazem miasto, gdzie w świątyni
przechowywane są święte pisma podarowane nam przez bogów oraz kroniki ludzi z
tamtych czasów.
– To pamiętam. Mówiłeś, że chciałbyś tam kiedyś pojechać –
mruknęłam, ale Callan nie podtrzymał tematu, kontynuując swoją lekcję.
– W dolnej części Silvaterra graniczy z Pustkowiem. Ziemią niczyją,
choć w rzeczywistości zamieszkują ją plemiona barbarzyńców. Przynajmniej od tej
strony gór, gdzie są lasy. Nikt zbytnio nie wie, co jest dalej, nikt tam nie
dotarł.
– To skąd wiedzą, że w górach jest źródło – spytałam, pokazując na
środkową część Pustkowia.
– Bo to najbardziej prawdopodobne.
– No dobra, a dalej?
– Przez cieśninę graniczymy ze Wschodnią Republiką Solitudine. To
głównie tam transportujemy drewno ze względu na rozległe pustynne tereny. No i
wyżej z Flosterrą. To naprawdę bardzo piękny kraj, niemal całkowicie płaski.
Tylko stolica otoczona jest górami.
– Silvaterra i Flosterra. To dość podobne nazwy – zauważyłam,
spoglądając na mapę.
– To prawda. Przez wiele stuleci były to zaprzyjaźnione kraje, ale
z czasem to się zmieniło. Czasowo przypada to na to samo stulecie, co Legenda
Nigmet.
– Myślisz, że to ma ze sobą coś wspólnego? – zaciekawiłam się.
– Kto wie…
– A te dwa małe państewka na wschodzie?
– Graniczące ze Wschodnią Republiką Solitudine? To wyżej to
Glaciem, a niżej Infrigore. Niezwykle zimne i nieprzystępne dla nas tereny.
–
To ciekawe, że graniczą z pustynią – mruknęłam. – Przeczy trochę prawom fizyki.
Callan
wzruszył tylko ramionami.
– Masz teraz ogólne pojęcie – powiedział po chwili milczenia. –
Zgaduję, że oznaczenie na mapie rozpoznajesz, gdzie są góry, a gdzie rzeki i
jeziora oraz granice.
– Tak.
– To świetnie. Dobrze, żebyś w wolnej chwili przestudiowała jeszcze
tą mapę i koniecznie nauczyła się nazw tych państw.
– Tak jest – zasalutowałam radośnie.
– Jutro opowiem ci w skrócie historię tych państw. W ciągu
najbliższego tygodnia chciałbym zakończyć podstawy i przejść do materiału
dotyczącego typowo egzaminu.
– Mając takiego nauczyciela, opanuję to bez problemu –
stwierdziłam, uśmiechając się wesoło.
Omówiliśmy jeszcze raz gospodarkę, ale tym razem Callan nie zadawał już
pytań, a raczej sam opowiadał. Słuchałam uważnie, starając się zapamiętać jak
najwięcej, a najlepiej wszystko. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak szeroką
widzę posiadał. Ale w sumie domyślałam się tego od samego początku. Tylko czy
brat zwykłej nauczycielki mógł być aż tak oczytany biorąc realia tego świata?
Naukę skończyliśmy dopiero pod wieczór, tak jak się zresztą spodziewałam.
Nie powstrzymało mnie to jednak od tego, by zamiast iść spać, wymknąć się na
tyły zamku. Byłam tam umówiona na kolejną lekcję, choć nieco inną i z innym
nauczycielem.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam, uśmiechając się
przepraszająco. – Myślałam, że już nigdy mnie nie wypuści…
– Nic się nie stało.
– Jeszcze raz ci dziękuję, że zgodziłeś się nauczyć mnie posługiwać
się mieczem – ciągnęłam dalej. – Jestem twoją dłużniczką, Nukki.
– Przyjemność po mojej stronie, jeśli choć trochę mogłem się
odwdzięczyć za uratowanie mojego ojca.
– Łączy was silna więź. Dbacie o siebie nawzajem. To godne podziwu.
–
Nawet nie jest moim prawdziwym ojcem – wyznał cicho Nukki. – Hrabia Oddstein
przygarnął mnie, gdy miałem zaledwie kilka lat, ale poświęcił mi mnóstwo czasu
i dobrze mnie wychował. Chciałbym mu się jakoś odwdzięczyć.
– Dlatego wstąpiłeś do Gwardii Królewskiej? – zaciekawiłam się.
– Tak. W końcu to ogromny prestiż, zostać mianowanym przez króla
czy królową – odpowiedział z powagą Nukki. – Gotowa?
– Od dziecka – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
– Pokaż swój miecz – polecił i przez dłuższą chwilę z uwagą oglądał
ostrze. – Doskonałe wykonanie. Do tego o wiele węższy i lżejszy. Stanowczo
wygodniejszy dla kobiety, ale nie sądzę, by tracił na jakości. Musiał być wiele
wart.
– W sumie nie pamiętam, ile kosztował – stwierdziłam. – Tylko go
oglądałam, a potem Callan powiedział, że mi go kupi. Hm…
– I nie nauczył cię nim władać?
– Trochę nauczył, ale potem nie mieliśmy już czasu, żeby to
kontynuować.
– Czyli masz jakieś podstawy – zauważył entuzjastycznie Nukki.
– Tak. Jakieś – skwitowałam. – Chociaż teraz jak tak myślę to
uczestniczyłam nawet w walce, gdy Ejvald znalazł naszą kryjówkę.
– W takim razie sporo się po tobie spodziewam – oznajmił Nukki.
– No, ale nie przesadzaj proszę… Rany, mogłam siedzieć cicho.
– Właśnie – odezwał się, jakby przypomniał sobie coś istotnego. –
Chciałem o coś zapytać.
– Cóż to takiego?
– Niebawem odbędzie się bal w posiadłości hrabi Areza. Tak się
składa, że jestem tam zaproszony – wyjaśnił spokojnie Nukki. – Nie wypada mi
odmówić, jako, że hrabia Arez jest bliskim przyjacielem mojego ojca. Zazwyczaj
zjawiałem się na takich okazjach w pojedynkę, ale pomyślałem, że tym razem
mógłbym kogoś zaprosić.
– Jeśli chcesz – odparł. – Pojawienie się z partnerką ułatwiłoby mi
kilka spraw, a dla ciebie, jako doradcy byłaby to doskonała okazja nawiązania
nowych kontaktów. Będzie tam wiele ważnych osób.
– Rozumiem, co masz na myśli. Z przyjemnością pójdę.
– Doskonale.
– Bardzo dziękuję za to zaproszenie. Jestem w pełni świadoma, że
taka okazja może mi się więcej nie trawić. Nikt nie zaprosi do siebie psa
królowej – roześmiałam się. – W końcu mogłabym tylko sprawić kłopoty. Dzięki
tobie będę miała okazję przyjrzeć się kolejnym osobom. Kiedy odbędzie się bal?
– Za tydzień.
– Świetnie.
– Już nie mogę się doczekać.
[Mapa, którą
posiadają Callan i Reynald, tylko w wersji kolorowej :) Żeby nieco ułatwić
rozeznanie.
Krótki ten rozdział i w sumie tylko dwa kroczki dalej. Ale jeśli to oddech przed kolejną akcją, to jest na plus. Na minus za to korekta, której nie ma. Gdybyś w wolnej chwili usiadła raz jeszcze do tego rozdziału, byłoby dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Naprawdę? Żartujesz. A poprawiałam to tyle razy. Legenda akurat bez korekty nie leci, bo tu jestem tyle do przodu, że zawsze mam okazje dobrych kilka razy to przejrzeć O.o
UsuńRany, czasem nawet ja mam ochote palnac callna. jest nikim? sam jest nikim, buc jeden.
OdpowiedzUsuńNo ok, rozumiem w jakim kontekscie jest nikim, ale milo to nie zabrzmialo. az dziw ze nie zarobil w czape/ ale czemu nig nie chce na to pojsc, na ten tytul? co to za powod?
Rany, Cal w roli korepetytora. To bedzie ciekawe.
wymiany towarów oraz towarów oraz towarów i usług za pieniądze - Oo ok, wypowiedz bohatera, wiec gdzie mam zglosic ze sie zgubilam?
na czym opiera handel - opiera się?
Skoro jest rzeka (przecinek) to zgaduję
, bardzo polarne na wschodzie - popularne?
Usłyszałam tą nazwę - tę nazwę http://www.kul.pl/te-czy-ta,art_20689.html
Ingaria, ładna nazwa. Wgl dużo nazw, ale fajnie wszystko wyjaśnione.
Nukki i nauka wladania mieczem, zaskakujące.
Chociaż teraz (przecinek) jak tak myślę (przecinek) to uczestniczyłam
łał, mapa. lubię mapy. od razu lepiej sobie wszystko wyobrazić. kawał niezłej roboty, łał, ponownie. pola kwiatowe intrygują. zjadlo 'i' w święta ziemia.