Informacje

Premiera 2 części już 4 października!


Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



sobota, 4 lutego 2017

Królestwo: Rozdział 10


             Cała nasza grupa zebrała się w pokoju, w którym Callan dochodził do zdrowia. Musieliśmy omówić kilka spraw, bez osób postronnych. Przynajmniej tak twierdziła Viviane, co tylko dowodziło temu, jak bardzo nam ufała. Oczywiście nie tylko nam. Meeri, Eili czy Orlaith również wiedziały o wielu rzeczach, stanowczo zbyt wielu i niejednokrotnie służyły radą. Wciąż jednak pewne sprawy zostawały między nami.
              – To od czego powinniśmy zacząć? – zapytał Reynald.
              – Tak, ostatnio zastanawiałam się nad czymś… Właściwie nad czymś, co Nigmet powiedziała już na samym początku, jak pokonaliśmy Ejvalda – zaczęła Viviane, jej mina była niezwykle poważna.
              – Co takiego powiedziałam? – zdziwiłam się. – Ja dużo rzeczy mówiłam.
              – Odnośnie twojego zostania doradcą – padło w odpowiedzi. – Od początku wiedziałaś, że mieszkańcy dworu będą protestować.
              – To prawda – przyznałam.
              – Ale ostatecznie protesty ucichły – zauważył radośnie Reynald.
              – Na razie – mruknął Callan. – To nie potrwa długo, nim znowu zaczną się buntować. Nieważne, ile udało jej się osiągnąć. Jest nikim.
              – Callan ma rację – stwierdziłam, kiwnąwszy potakująco głową. – Viv, rozumiem, że masz jakiś pomysł.
              – Tak. Królowa ma prawo przyznać komuś tytuł i ziemię za zasługi. A nikt nie zaprzeczy, że Nigmet już się tutaj zasłużyła, zaprowadzając spokój i wyłapując zdrajców, którzy spiskowali z Ejvaldem przeciwko moim rodzicom – wyjaśniła Viviane. – Posiadając tytuł nie byłaby już nikim i nie mogliby się tak łatwo sprzeciwić.
              – Odpada – ucięłam pospiesznie. – Z całym szacunkiem Viviane. Pomysł nie jest zły, ale nie mogę się na to zgodzić.
              – Dlaczego?
              – No właśnie, dlaczego? – zdziwił się Reynald.
              – Nieważne. Pozwólcie, że powód zachowam dla siebie – odparłam. – Ale zaufajcie mi, na dłuższą metę to rozwiązanie również nie zdałoby testu.
              – Zgadzam się z Nigmet – wtrącił się Callan. – Ale jest jeszcze jedno wyjście. O wiele trudniejsze, ale może przynieść dużo lepsze efekty. – Wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekująco. – Każdy minister oraz urzędnik wyższej rangi, nawet taki, jak opiekun archiwum musiał zdać egzamin państwowy – zauważył. – Nigmet powinna podejść do egzaminu.
              – On jest tylko dla mężczyzn – zauważył Reynald.
              – W prawie nigdzie nie ma o tym, że kobieta nie może do niego podejść – mruknął Callan. – Po prostu żadna nie próbowała. Tak się przyjęło, że urzędnikami są jedynie mężczyźni. Kobiety takie jak Irmagarda nigdy nie czuły takiej potrzeby, skoro samym tytułem i pieniędzmi mogły zdobyć, co chciały. W przypadku Nigmet najlepszym rozwiązaniem byłby egzamin. Udowodniłaby swoją wartość.
              – Kiedy ten egzamin?
              – Został ci miesiąc na naukę. Kolejny będzie dopiero za rok, a to trochę późno.
              – Miesiąc – jęknęłam. – Nie dam rady.
              – Dasz – zapewnił mnie Callan. – Masz dobre podstawy, sporo czytałaś, przeglądając archiwa i uczestniczyłaś już w kilku spotkaniach z ministrami. Z moją pomocą zdasz egzamin śpiewająco.
              – Możesz ją przygotować? – zapytała z nadzieją Viviane.
              – Bez problemu. Pytanie, czy Nigmet jest gotowa na miesiąc ciężkiej nauki.
              – Dajesz – powiedziałam bojowo. – Chętnie pokażę tym draniom.
              – Oto nasza Nigmet – zaśmiał się Reynald.
              – Zdaje się, że jeden problem mamy z głowy – przytaknęłam.
              – Co w sprawie Legionu Nowego Świata?  – zapytał.
              – Viv ci mówiła?
              – Tak.
              – Jak na razie nic nie znalazłyśmy. Orlaith i Eili wciąż szukają wskazówek, ale bezskutecznie. Potrzebujemy cudu – stwierdziłam, spoglądając w górę.
              – Na razie potrzebujesz skupić się na nauce. Jutro z samego rana zaczynamy – oznajmił Callan. – Lepiej potraktuj to poważnie, bo nie dostaniesz żadnych forów.
              – Nie chcę forów – skwitowałam i wytknęłam do niego język. – Jeszcze się przekonasz.
              – Dasz radę, Nigmet. Wierzymy w ciebie – zadeklarowała Viviane.
              – Spróbowalibyście nie.

***

              – Zacznijmy od gospodarki – zaproponował Callan, przenosząc wzrok znad leżącej na kolanach książki na mnie i uśmiechnął się diabolicznie. – Zacznijmy od waluty. Co o niej wiesz?
              – W obiegu znajdują się zarówno złote jak i srebrne monety. Z czego dziesięć srebrnych jest wartych tyle samo, co jedna złota.
              – Dobrze. W jaki sposób funkcjonuje handel?
              – Na zasadzie wymiany towarów oraz towarów oraz towarów i usług za pieniądze, a ceny są raczej umowne. Wszystko zależy od rejonu i zdolności do negocjacji.
              – No dobrze – mruknął Callan. – Jak myślisz, na czym opiera handel zagraniczny naszego królestwa z sąsiednimi.
              – Uch… Skąd mam to wiedzieć? – jęknęłam.
              – Pomyśl trochę. Podróżowaliśmy, wcześniej podróżowałaś z Reynaldem. Co zauważyłaś?
              – Rzekę. Wiele towarów transportowanych było w dół rzeki. Na pewno widziałam zboże. Skoro jest rzeka to zgaduję, że także rybołówstwo i wiem, że jedno z miast słynęło z wina.
              – Nie pomyliłaś się. W centralnym regionie produkowane jest wino, bardzo polarne na wschodzie. Zboże, oczywiście ze względu na wyjątkowo urodzajne gleby. Nie masz racji, co do ryb. Tutaj w kraju faktycznie są one często spotykanym towarem, ale nie transportujemy ich poza granice, bo zepsułyby się. Drewno. Nasz kraj wciąż jest bardzo zalesiony w przeciwieństwie do Wschodniej Republiki Salitudine. Ale miałaś prawo tego nie wiedzieć.
              – Jesteś dużo lepszym nauczycielem, niż sądziłam – stwierdziłam po chwili namysłu. – A nie wyglądasz.
              – Próbujesz mnie pochwalić czy obrazić?
              – Pochwalić, pochwalić!
              – Skup się – mruknął Callan. – Zostawmy na chwilę gospodarkę. Skupimy się może na geografii, dzięki temu wiele spraw rozjaśni ci się w głowie – oznajmił. – Weź z szafki tamtą mapę i rozłóż ją tu obok – polecił, przesuwając się na drugi brzeg łóżka, żeby zrobić miejsce. – Wiesz gdzie jesteśmy?
              – Tu – powiedziałam automatycznie, pokazując punkt na mapie.
              – Tu, czyli gdzie?
              – W stolicy Silvaterry – odpowiedziałam. – Tak?
              – Tak.
              – Usłyszałam tą nazwę dopiero na koronacji Viviane. – Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to królestwo aktualnie posiada jakąś nazwę?
              – Nie pytałaś.
              – No przepraszam, że nie czytam w myślach.
              – Uznaliśmy, że nie warto zawracać sobie głowy tłumaczeniem ci nazw. Przynajmniej Raynald tak twierdził, nie chcąc dokładać ci kolejnych informacji – wyjaśnił beznamiętnie Callan. – Wtedy nie było ci to potrzebne. Ale brawo, że zapamiętałaś.
              – Wiesz… Ja nie jestem ułomna – westchnęłam, krzywiąc się z niezadowolenia. – A tak mnie trochę traktujecie.
              – Do rzeczy – upomniał mnie Callan. – Od lewej strony graniczymy z zachodnim królestwem, Ingarią. Część granicy przechodzi przez środek tego pasma górskiego. Niżej jest Święta Ziemia, o której ci kiedyś opowiadałem. Ten duży punkt to właśnie jej największe i jedyne zarazem miasto, gdzie w świątyni przechowywane są święte pisma podarowane nam przez bogów oraz kroniki ludzi z tamtych czasów.
              – To pamiętam. Mówiłeś, że chciałbyś tam kiedyś pojechać  – mruknęłam, ale Callan nie podtrzymał tematu, kontynuując swoją lekcję.
              – W dolnej części Silvaterra graniczy z Pustkowiem. Ziemią niczyją, choć w rzeczywistości zamieszkują ją plemiona barbarzyńców. Przynajmniej od tej strony gór, gdzie są lasy. Nikt zbytnio nie wie, co jest dalej, nikt tam nie dotarł.
              – To skąd wiedzą, że w górach jest źródło – spytałam, pokazując na środkową część Pustkowia.
              – Bo to najbardziej prawdopodobne.
              – No dobra, a dalej?
              – Przez cieśninę graniczymy ze Wschodnią Republiką Solitudine. To głównie tam transportujemy drewno ze względu na rozległe pustynne tereny. No i wyżej z Flosterrą. To naprawdę bardzo piękny kraj, niemal całkowicie płaski. Tylko stolica otoczona jest górami.
              – Silvaterra i Flosterra. To dość podobne nazwy – zauważyłam, spoglądając na mapę.
              – To prawda. Przez wiele stuleci były to zaprzyjaźnione kraje, ale z czasem to się zmieniło. Czasowo przypada to na to samo stulecie, co Legenda Nigmet.
              – Myślisz, że to ma ze sobą coś wspólnego? – zaciekawiłam się.
              – Kto wie…
              – A te dwa małe państewka na wschodzie?
              – Graniczące ze Wschodnią Republiką Solitudine? To wyżej to Glaciem, a niżej Infrigore. Niezwykle zimne i nieprzystępne dla nas tereny.
  – To ciekawe, że graniczą z pustynią – mruknęłam. – Przeczy trochę prawom fizyki.
 Callan wzruszył tylko ramionami.
              – Masz teraz ogólne pojęcie – powiedział po chwili milczenia. – Zgaduję, że oznaczenie na mapie rozpoznajesz, gdzie są góry, a gdzie rzeki i jeziora oraz granice.
              – Tak.
              – To świetnie. Dobrze, żebyś w wolnej chwili przestudiowała jeszcze tą mapę i koniecznie nauczyła się nazw tych państw.
              – Tak jest – zasalutowałam radośnie.
              – Jutro opowiem ci w skrócie historię tych państw. W ciągu najbliższego tygodnia chciałbym zakończyć podstawy i przejść do materiału dotyczącego typowo egzaminu.
              – Mając takiego nauczyciela, opanuję to bez problemu – stwierdziłam, uśmiechając się wesoło.
             Omówiliśmy jeszcze raz gospodarkę, ale tym razem Callan nie zadawał już pytań, a raczej sam opowiadał. Słuchałam uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej, a najlepiej wszystko. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak szeroką widzę posiadał. Ale w sumie domyślałam się tego od samego początku. Tylko czy brat zwykłej nauczycielki mógł być aż tak oczytany biorąc realia tego świata?
             Naukę skończyliśmy dopiero pod wieczór, tak jak się zresztą spodziewałam. Nie powstrzymało mnie to jednak od tego, by zamiast iść spać, wymknąć się na tyły zamku. Byłam tam umówiona na kolejną lekcję, choć nieco inną i z innym nauczycielem.
              – Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam, uśmiechając się przepraszająco. – Myślałam, że już nigdy mnie nie wypuści…
              – Nic się nie stało.
              – Jeszcze raz ci dziękuję, że zgodziłeś się nauczyć mnie posługiwać się mieczem – ciągnęłam dalej. – Jestem twoją dłużniczką, Nukki.
              – Przyjemność po mojej stronie, jeśli choć trochę mogłem się odwdzięczyć za uratowanie mojego ojca.
              – Łączy was silna więź. Dbacie o siebie nawzajem. To godne podziwu.
  – Nawet nie jest moim prawdziwym ojcem – wyznał cicho Nukki. – Hrabia Oddstein przygarnął mnie, gdy miałem zaledwie kilka lat, ale poświęcił mi mnóstwo czasu i dobrze mnie wychował. Chciałbym mu się jakoś odwdzięczyć.
              – Dlatego wstąpiłeś do Gwardii Królewskiej? – zaciekawiłam się.
              – Tak. W końcu to ogromny prestiż, zostać mianowanym przez króla czy królową – odpowiedział z powagą Nukki. – Gotowa?
              – Od dziecka – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
              – Pokaż swój miecz – polecił i przez dłuższą chwilę z uwagą oglądał ostrze. – Doskonałe wykonanie. Do tego o wiele węższy i lżejszy. Stanowczo wygodniejszy dla kobiety, ale nie sądzę, by tracił na jakości. Musiał być wiele wart.
              – W sumie nie pamiętam, ile kosztował – stwierdziłam. – Tylko go oglądałam, a potem Callan powiedział, że mi go kupi. Hm…
              – I nie nauczył cię nim władać?
              – Trochę nauczył, ale potem nie mieliśmy już czasu, żeby to kontynuować.
             – Czyli masz jakieś podstawy – zauważył entuzjastycznie Nukki.
              – Tak. Jakieś – skwitowałam. – Chociaż teraz jak tak myślę to uczestniczyłam nawet w walce, gdy Ejvald znalazł naszą kryjówkę.
              – W takim razie sporo się po tobie spodziewam – oznajmił Nukki.
              – No, ale nie przesadzaj proszę… Rany, mogłam siedzieć cicho.
              – Właśnie – odezwał się, jakby przypomniał sobie coś istotnego. – Chciałem o coś zapytać.
              – Cóż to takiego?
              – Niebawem odbędzie się bal w posiadłości hrabi Areza. Tak się składa, że jestem tam zaproszony – wyjaśnił spokojnie Nukki. – Nie wypada mi odmówić, jako, że hrabia Arez jest bliskim przyjacielem mojego ojca. Zazwyczaj zjawiałem się na takich okazjach w pojedynkę, ale pomyślałem, że tym razem mógłbym kogoś zaprosić.
              – Mnie? – zapytałam niepewnie.
              – Jeśli chcesz – odparł. – Pojawienie się z partnerką ułatwiłoby mi kilka spraw, a dla ciebie, jako doradcy byłaby to doskonała okazja nawiązania nowych kontaktów. Będzie tam wiele ważnych osób.
              – Rozumiem, co masz na myśli. Z przyjemnością pójdę.
              – Doskonale.
              – Bardzo dziękuję za to zaproszenie. Jestem w pełni świadoma, że taka okazja może mi się więcej nie trawić. Nikt nie zaprosi do siebie psa królowej – roześmiałam się. – W końcu mogłabym tylko sprawić kłopoty. Dzięki tobie będę miała okazję przyjrzeć się kolejnym osobom. Kiedy odbędzie się bal?
              – Za tydzień.
              – Świetnie.
              – O szczegółach poinformuję cię niebawem.
              – Już nie mogę się doczekać.

[Mapa, którą posiadają Callan i Reynald, tylko w wersji kolorowej :) Żeby nieco ułatwić rozeznanie. 
Te kolorowe łaty na terenie Flosterry to pola kwiatowe, ale o tym kiedy indziej]

3 komentarze:

  1. Krótki ten rozdział i w sumie tylko dwa kroczki dalej. Ale jeśli to oddech przed kolejną akcją, to jest na plus. Na minus za to korekta, której nie ma. Gdybyś w wolnej chwili usiadła raz jeszcze do tego rozdziału, byłoby dobrze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Żartujesz. A poprawiałam to tyle razy. Legenda akurat bez korekty nie leci, bo tu jestem tyle do przodu, że zawsze mam okazje dobrych kilka razy to przejrzeć O.o

      Usuń
  2. Rany, czasem nawet ja mam ochote palnac callna. jest nikim? sam jest nikim, buc jeden.

    No ok, rozumiem w jakim kontekscie jest nikim, ale milo to nie zabrzmialo. az dziw ze nie zarobil w czape/ ale czemu nig nie chce na to pojsc, na ten tytul? co to za powod?

    Rany, Cal w roli korepetytora. To bedzie ciekawe.

    wymiany towarów oraz towarów oraz towarów i usług za pieniądze - Oo ok, wypowiedz bohatera, wiec gdzie mam zglosic ze sie zgubilam?

    na czym opiera handel - opiera się?

    Skoro jest rzeka (przecinek) to zgaduję

    , bardzo polarne na wschodzie - popularne?

    Usłyszałam tą nazwę - tę nazwę http://www.kul.pl/te-czy-ta,art_20689.html

    Ingaria, ładna nazwa. Wgl dużo nazw, ale fajnie wszystko wyjaśnione.

    Nukki i nauka wladania mieczem, zaskakujące.

    Chociaż teraz (przecinek) jak tak myślę (przecinek) to uczestniczyłam

    łał, mapa. lubię mapy. od razu lepiej sobie wszystko wyobrazić. kawał niezłej roboty, łał, ponownie. pola kwiatowe intrygują. zjadlo 'i' w święta ziemia.

    OdpowiedzUsuń