Informacje

Premiera 2 części już 4 października!


Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



sobota, 6 maja 2017

Legion Nowego Świata: Rozdział 1



            Wszyscy zebraliśmy się w komnacie Viviane. Cała nasza paczka. Ja stałam na środku, obok Callana. Oboje trzymaliśmy koperty ze swoimi wynikami. Wciąż nieotworzone. I nie miałam odwagi otworzyć swojego. Callan natomiast zrobił to bez wahania. Po prostu złamał pieczęć i wyciągnął dokument.
            Nikt nie wątpił, że zda, a jednak mimowolnie wstrzymaliśmy oddech.
            – Jak miło – mruknął, uśmiechając się pod nosem. – Wygląda na to, że pobiłem konkurencję na głowę. Oczywiście mam najlepszy wynik – dodał tryumfalnie.
            – Gratuluję, Callanie – oznajmiła radośnie Viviane. – To wspaniale.
            – Dobra robota – stwierdził Reynald i poklepał go po plecach.
            – Gratuluję – powiedziałam cicho.
            Na samą myśl o moim wyniku, miałam serce w gardle. Toteż niespecjalnie upominałam się o uwagę, gdy wszyscy po kolei gratulowali Callanowi, na co bez wątpienia zasłużył. Zdobył najwyższy wynik, co było godne podziwu, chociaż niezbyt zaskakujące.
            Nawet Nukki kiwał głową z uznaniem. Może też odrobiną zazdrości, bo pamiętałam, jak wspominał, że nie widzi dla siebie szans na zdanie takiego egzaminu. A też był przecież rycerzem Gwardii.
            Z radosnym uśmiechem gratulowała mu także Orlaith oraz Meeri, choć z większym dystansem. To nie pierwszy raz, gdy miałam wrażenie, że się go boi. Była też jedna osoba, która chociaż wyraziła swoje uznanie, traktowała to raczej jako obowiązek. Znałam Eili już trochę i widziałam, że nie darzy Callana zbytnią sympatią.
            – No, a ty Nig? – zapytał nagle Reynald.
            – Ja… Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.
            – No weź, nie peniaj.
            – Ale…
            – Ciężko pracowałaś. Jestem pewna, że świetnie sobie poradziłaś – zapewniła mnie Viviane. – Więcej wiary w siebie.
            – No nie wiem…
            – Pokaż to – usłyszałam i w tej samej chwili Callan zabrał mi kopertę, po czym po prostu sprawdził zawartość. – Mhm… Zawiadamia się… Mhm. Mhm…
            – I? – spytałam niepewnie.
            – Niestety… – odparł z powagą, kiwając przecząco głową.
            – Och… Tak jak myślałam – stwierdziłam, starając się nie pokazać po sobie rozczarowania. – No nic. Spodziewałam się takiego wyniku. Dobrze, że przynajmniej tobie się udało, chociaż to w sumie nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Wiedzieliśmy, że zdasz. Niemniej to wciąż jest spore osiągnięcie – mówiłam, jakbym dostała słowotoku.
            – Głupia... Niestety, ale zdałaś. Jesteś urzędniczką z krwi i kości – obwieścił Callan, szczypiąc mnie w policzek. – Zajęłaś siódme miejsce.
            – Chyba na siedem – burknęłam, ale czułam jakby ktoś zdjął ze mnie naprawdę ogromny ciężar i nagle zrobiło mi się słabo.
            Usiadłam na brzegu łóżka Viviane, a do oczu napłynęły mi łzy.
            – Nigmet? – przeraził się Callan.
            – Niech to… Jasna cholera. Moje życie właśnie skróciło się o dobrych kilka lat – skwitowałam i parsknęłam nerwowym śmiechem.
            – Moje gratulacje! – krzyknął Raynald, a Viviane rzuciła mi się na szyję, mówiąc:
            – To cudownie, Nigmet. Udało ci się!
            – Dzięki bogom – jęknęłam. – Kamień spadł mi z serca.
            – Nie dziwię się – stwierdziła Eili, piorunując Callana wzrokiem. – To było zabawne. Za to bardzo nie na miejscu.
            – Call to dupek – przytaknęłam i wzruszyłam ramionami. – Ale to wiemy nie od dziś.
            – Gratuluję Nigmet – powiedział Nukki i ukłonił mi się z uśmiechem. – Przyjmij również gratulację w imieniu mojego ojca.
            – Dziękuję.
            – Widzisz, Nigmet, a tak się martwiłaś – roześmiała się Orlaith. – A tu popatrz. Podwójne zwycięstwo.
            – Mogę spać spokojnie – przyznałam z dumą.
            Zdziwiłam się, gdy Meeri na znak od Viviane przyniosła nam jakiś trunek. Wznieśliśmy symboliczny toast za małe zwycięstwo. Małe, bo wciąż czekało nas wiele pracy, bardzo wiele, jeśli chcieliśmy pomóc Viviane ochronić Silvaterrę. Nie mieliśmy jednak pojęcia, ile czeka nas jeszcze kłopotów. A one zbliżały się do nas nieuchronnie. Gdybym tylko wtedy wiedziała…
            – Nadal nie wiadomo, kto próbował cię otruć, prawda? – zapytała z niepokojem Eili, gdy już wróciłyśmy do mojej komnaty.
            – Nie. Nukki wciąż bada sprawę, ale ślad podobno się urwał.
            – To niedobrze. Co jeśli sytuacja się powtórzy? Drugi raz możesz nie mieć tyle szczęścia.
            – Nie wiem. Nie myślę o tym – skwitowałam, wzruszywszy ramionami.
            – A powinnaś! – oburzyła się Eili. – Fakt, że wdrożono środki ostrożności, ale… Martwię się o ciebie, Nigmet.
            – Niepotrzebnie.
            – Mogłaś umrzeć, do licha ciężkiego.
            – Ale żyję i to się liczy.
            – Gdybyś miała, chociaż godnego zaufania rycerza, który by cię chronił… Ale na Callanie nie można polegać – westchnęła Eili, kręcąc głową z dezaprobatą.
            – Nie lubisz go prawda? – zapytałam, przyglądając jej się badawczo.
            – Tu nie chodzi o moją sympatię, czy jej brak – odpowiedziała i westchnęła. – Nie wiem, co się wami wydarzyło. Wiem natomiast, że przez niego cierpiałaś. Ktoś kto cię zranił, nie zasługuje na miano twojego rycerza.
            – Ale ile razy mam tłumaczyć, że to nie jego wina? Tylko moja – zaprotestowałam i dodałam: – Liczyć akurat mogłam na niego zawsze. Nie masz pojęcia, ile razy uratował mi życie i ile razy mi pomógł. Nawet teraz zawierzyłabym mu swoje życie. Poza tym nauczyliśmy się znowu ze sobą normalnie rozmawiać. Jest dobrze.
            – Kochasz go – stwierdziła Eili.
            – Co? – jęknęłam. – Nieee! To nie prawda. Ja naprawdę nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy.
            – Nigmet, kogo ty próbujesz oszukać? – zaśmiała się Eili, patrząc na mnie pobłażliwie.
            – Nie… To nie tak… Kto by tam się zakochiwał w takim dupku.
            – Nigmet, Nigmet, Nigmet…
            – No co? Przecież mówię, że to nie tak.
            – To nie wstyd kochać kogoś – powiedziała Eili i uśmiechnęła się łagodnie. – Kobiety są silne, potrafią wskoczyć za ukochanym w ogień. Będą wspierać mężczyznę swojego życia aż do końca świata. To godne podziwu. Ale ty jesteś młoda, znajdziesz kogoś, kogo pokochasz jeszcze bardziej, niż jego.
            – Eili, ja to wiem – westchnęła Nigmet. – Nie chciałam nic mówić, żeby uniknąć takich rozmów. Źle postąpiłam mówiąc mu o tym, jak wszystko inne w swoim życiu, powinnam była po prostu przemilczeć.
            – Nie można cię winić za szczerość. Przynajmniej wiesz, że nic z tego nie będzie i…
            – Wiem. Naprawdę. Rozumiem. Zła byłam o to, co powiedział. Zamiast po prostu powiedzieć mi, że nigdy nie odwzajemni moich uczuć… Po prostu im zaprzeczył. Powiedział, że mi się wydaje – wyjaśniłam. – Dlatego tak się wściekłam… Ale już mi przeszło – dodałam, odetchnąwszy głęboko. – To już bez znaczenia. Nie zależy mi.
            – Teraz pozostało ci jedynie pokazać mu, co stracił.
            – Właśnie. Jest tak jak mówisz. Taki mam zamiar.

***

            – I ty chcesz iść tam sama?
            – Nie sama, tylko z Orlaith i Nukkim. Idziemy tylko trochę rozejrzeć się po mieście – odpowiedziałam z powagą. – Poza tym zasłużyłam na mały odpoczynek, skoro zdałam egzamin.
            – Po co?
            – Bo od dawna nie wyściubiłam nosa poza mury tego zamku? – warknęłam. – Po to.
            – Sama nie pójdziesz – orzekł wreszcie Callan.
            – No przecież ci tłumaczę, że będzie Orlaith i Nukki.
            – To mnie nie interesuje.
            – Co ty masz za problem, co? – zapytałam poważnie rozeźlona. – Chcesz mnie zamknąć w tym zamku, do licha?
            – Nie, ale nie pójdziesz sama.
            – Trzeci raz ci, kurde, tłumaczę, że będzie ze mną Orlaith i jeszcze Nukki idzie dla bezpieczeństwa. Zna stolicę.
            – On mnie nie obchodzi.
            – Aaach! Tu jest pies pogrzebany.
            – I co? Myślisz, że wszystko wiesz? – prychnął Callan, a ja uśmiechnęłam się szatańsko.
            – Myślę, że tak. Co? Czyżbyś się bał, że Nukki zwinie ci z przed nosa robotę? Może ktoś inny będzie chronił królewskiego doradcę?
            – A niech sobie chroni. Jeden problem mniej dla mnie.
            – No i git. Czyli wszystko ustalone i skoro nie masz nic przeciwko, ja już sobie pójdę.
            – Nie – mruknął Callan.
            – Hyhy! No i świetnie – zatryumfowałam. – Nie wiem, co masz za problem, ale się ogarnij.
            – Nigmet, czekaj!
            – Przecież zajmowanie się mną to tylko kolejny problem, to co się przejmujesz?  – rzuciłam, kierując się na dziedziniec, gdzie czekała na mnie już Orlaith wraz z Nukkim.
            – Co tak długo?
            – A bo Callan marudził.
            – Skaranie boskie z nim masz – westchnął Nukki, kręcąc głową z dezaprobatą.
            – Ale dziś wpadł we własne sidła – roześmiałam się radośnie. – To co? Idziemy.
            – Idziemy – przytaknęła Orlaith.
            Na nowo mogłam stać się nikim. Ubrałam zwykłe ubrania, podobne do tych, które miałam na sobie, podróżując, odkąd przybyłam do tego świata. Nie byłam królewskim doradcą, a jedynie mieszczanką. Nawet Nukki nie wyglądał tego dnia na gwardzistę. Nie chcieliśmy przykuwać uwagi, by nie wzbudzić podejrzeń. Ludzie nie wdaliby się z nami w rozmowę, a tylko tak mogliśmy zebrać jakieś informacje. A było coś co chciałam sprawdzić. Cokolwiek to było, nie spodobałoby się Callanowi.  
           Wolałam trzymać go z dala od takich rzeczy. Wolałam trzymać go z dala od siebie. Zresztą nie było potrzeby mu o tym wspominać. No, bo co miałam mu powiedzieć? Że tęsknie za tymi podróżami i przygodami, które przeżyliśmy, ale bez niego, Reya i Viviane to już nie to samo? Oczywiście, że nie to samo. Sytuacja się zmieniła i my najwyraźniej też. Taka była kolej rzeczy i musieliśmy przywyknąć do nowej rzeczywistości. I oczywiście, że tęskniłam za tym, co było. Ciężka podróż i uciekanie przed ludźmi Ejvalda były wspaniałym czasem. Tak ich wszystkich poznałam.
            Teraz jednak miałam robotę. Nie było czasu na wspominki. Musiałam dowiedzieć się więcej na temat pogłosek, krążących po mieście. Od Eili i Meeri słyszałam parę niepokojących rzeczy i należało je zweryfikować. I niestety wynik naszego śledztwa mi się nie podobał. Pogłoski faktycznie krążyły i to coraz większym kołem, rozbrzmiewając coraz głośniej i głośniej. Trzeba była działać. Toteż już następnego dnia zebraliśmy się ponownie na małej naradzie. Musieliśmy objaśnić sytuację i zdecydować, co zrobimy w z tym wszystkim.
            – Ale jakie plotki? – zapytał Reynald. – O czym wy mówicie?
            – Nigmet, może ty wyjaśnisz? – poprosił zrezygnowany Nukki.
            – A co? Sam nie umiesz? – prychnął Callan. – Przerasta to możliwości gwardzisty?
            – Oczywiście, że wyjaśnię, Nukki – odpowiedziałam, ignorując zrzędzenie Callana. – Eili i Meeri dały mi znać o bardzo niepokojącej opinii, rozprzestrzeniającej się po stolicy.
            – Co? Możesz jaśniej?
            – Ludzie gadają złe rzeczy – skwitowałam, marszcząc brwi. – Plotki. Złe, złe plotki są!
            – Dobra, nie musisz być złośliwa. Udziela ci się zachowanie Callana – skwitował Reynald, marszcząc brwi.
            – Skupmy się – powiedziała stanowczo Viviane. – Nigmet, mów proszę dalej.
            – Ktoś rozsiewa plotki, że obecna królowa Silvaterry jest jedynie marionetką w rękach jakiegoś sąsiedniego królestwa. Oczywiście to nie prawda, ale wiecie, że takie nowinki zawsze są w cenie i najciężej je wyplenić.
            – Ale kto chciałby coś takiego robić? Przecież ja nie…
            – Wiem, Viv, ale ludzie tego nie wiedzą. Wierzą w to, co ktoś im powie.
            – Ja myślę, że to Legion Nowego Świata. Chcą, żeby zapanował chaos. Jeśli ludzie zwątpią we władzę Viviane, łatwiej będzie im przejąć tron – oznajmiła z powagą Orlaith. – Wierzę, że wszyscy słyszeliście już o Legionie Nowego Świata, który wspierał Ejvalda i najprawdopodobniej również Joshuę, a może zwłaszcza jego.
            – Tak, wspominałaś o tym – przyznał Callan. – I co? Uważacie, że to ich sprawka?
            – Tak właśnie uważam.
            – O Legionie wiem tylko tyle, co powiedziała mi Orlaith, ale coś mi mówi, że to może być to przytaknęłam.
            – Świetnie, ale nie do końca rozumiem, dlaczego mamy wierzyć w jakąś organizację, której w zasadzie nie widać – zaprotestowała Eili. – Nie sądzicie, że wyjaśnienie jest łatwiejsze? Przecież coś takiego zaraz by się wydało.
            – Masz rację, Eili – przyznałam. – Ale Orlaith miała z nimi styczność. Zna kogoś, kto jest w Legionie i jej siostra również tam dołączyła. Poza tym myślę, że właśnie fakt, że są jakby niewidzialni w tłumie, sprawia, że czują się bezkarni. Nie boją się ryzykownych posunięć, skoro wciąż nikt ich nie zdemaskował.
            – Callan, co o tym myślisz? – zapytał Reynald.
            – Ja… – zawahał się i spojrzał w stronę Eili, a potem na mnie. – Ja myślę, że to logiczne wyjaśnienie.
            – Poważnie? – przeraziła się Viviane. – Znaczy… To nie tak, że nie wierzę Nigmet i Orlaith, ale… Nie sądziłam, że tak łatwo poprzesz tą teorię.
            – Pytanie tylko, co z tym zrobimy. A coś musimy. Trzeba przekonać ludzi, że Viviane nie jest żadną marionetką i że zapewni bezpieczeństwo ludziom – stwierdziłam, krzyżując ręce na piersi.
            – Nigmet, zajmę się tym sama – zadeklarowała stanowczo Viviane. – Jestem królową, wiem, co powinnam zrobić w tej sytuacji, bo jeśli nie zdołam załagodzić sytuacji teraz, kiedy nie jest ona jeszcze poważna to później tym bardziej nie mam na to szans.
            – Dobrze – zgodziłam się, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. – Skoro chcesz sama się tym zająć, pozostało nam jedynie czekać na rezultaty.

1 komentarz:

  1. Kurwa jak ja nienawidze zagran typu 'niestety, ale jest dobrze' -.- kopłabym go w jajca za takie cos, serio. -.-

    Ale czemuz jej sie slabo zrobila na wiesc o dobrych wynikach? Oo znaczy kondycje pewno jeszcze dobrej nie ma plus rey tego nie ulatwil -.-

    Nukki. Nie wiem, biere go teraz na celownik xd
    Kogos sie trzeba przyczepic.
    z ta herbata nie wiem. no niby ta co wgl znikla by bylo ze oczywiste, ale ja nie wiem. mam inny typ.
    wgl serio o ten egzamin im chodzilo? co za maciradła.

    cos krotki ten rozdzial. nic sie nie wyjasnilo, procz egzaminow xd ale czego ja sie spodziewalam, ze na tacy cos ktos mi poda...

    OdpowiedzUsuń