Informacje

Premiera 2 części już 4 października!


Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



czwartek, 16 listopada 2017

Legion Nowego Świata: Rozdział 13


            Przy bramie zamkowego dziedzińca zrobiła się wrzawa. I podejrzewałam, że to przyjaciel Heku przyjechał po niego. Wolałam udać się tam i sama to załatwić, zanim on to zrobi. Po co przysparzać biednym strażnikom problemów.

            – Jakiś problem? – zapytałam, podchodząc do bramy.

            – Ten młody człowiek twierdzi, że ma zaproszenie – padło w odpowiedzi. – Nic mi o tym nie wiadomo, więc kazaliśmy mu zawrócić. Nalega jednak.

            Popatrzyłam na wysokiego, szczupłego szatyna. Przydługa grzywka sterczała z powodu obwiązanej wokół czoła chusty. Chłopak ubrany był dość specyficznie, więc nie miałam wątpliwości, że to musi być ktoś zaznajomiony z Heku.

            – Jak masz na imię? – zwróciłam się do niego, przerywając jego rozmowę z innym strażnikiem.

            – Lavritz.

            – Ach, więc to ty przyjechałeś po Heku – powiedziałam tak, by strażnicy to słyszeli. – Przepraszam za te niedogodności. Zapraszam.

            – Nie, nie. Ja go miałem tylko odebrać.

            – Przyjaciel Heku jest tu zawsze mile widziany – stwierdziłam, uśmiechając się łagodnie. – Chyba nie odmówisz herbaty. Zwłaszcza że chciałam z tobą o czymś porozmawiać.

            – A gdzie Heku?

            – Miał się pożegnać ze wszystkimi. Trochę mu to zajmie.

            – No dobrze…

            – Nie ma potrzeby do obaw – wyjaśniłam, prowadząc go w stronę zamku. Odwróciłam się do strażników i rzuciłam na odchodne: – wprowadźcie karetę pod zamek. I na przyszłość informujcie mnie od razu o gościach.

            – Tak jest!

            – Musisz być tutaj kimś ważnym… Pani… – wybąkał Lavritz, który najwyraźniej nie był przyzwyczajony do królewskiego dworu.

            – Nigmet.

            – Pani Nigmet.

            – Po prostu Nigmet – zaśmiałam się. – Strażnicy niech sobie mówią, jak chcą. Choć dla mnie to zbędna błazenada. Nie jestem żadną szlachcianką…

            – Ale jednak kimś ważnym.

            – Cóż… Jestem urzędniczką.

            – Urzędniczką? – zdziwił się młodzieniec. – Ale jesteś kobietą. To znaczy… – próbował się tłumaczyć, czerwieniąc się ze wstydu. – Jak ci się to udało?

            – Miałam sporo szczęścia i wspaniałych przyjaciół.

            Wspięliśmy się po schodach i zaprowadziłam go do pokoiku, w którym zdarzył się ostatni zamach na nasze życia. Na myśl o tym skręcił mi się żołądek, ale wątpiłam, żeby sytuacja miała się powtórzyć. Po drodze poprosiłam jedną ze służących, żeby przyniosła nam herbatę. Choć i to budziło pewien niepokój w moim sercu.

            – Usiądź, Lavritz – powiedziałam, zapraszając go gestem dłoni i sama również zajęłam miejsce w fotelu. – Heku opowiadał mi o tobie.

            – Tak?

            – Podobno jesteś uczniem alchemika.

            – To prawda – przytaknął szatyn. – Dziwi mnie jednak, że Heku o tym wspomniał.

            – Uważa cię za swojego dobrego przyjaciela.

            – Jestem jego JEDYNYM przyjacielem – roześmiał się Lavritz. – Większość ludzi szybko się poddaje, nie mogąc znieść jego towarzystwa. Dlatego jestem tak strasznie zaskoczony, że tyle wiesz.

            – Nie uważam Heku za złego człowieka – oznajmiłam z powagą. – Nie ukrywam, że mieliśmy dzięki niemu kilka ciężkich chwil, ale też sporo nam pomógł.

            – Nam?

            – Zarówno mi, jak i Viviane.

            – Królowej?

            – Tak. W zamku miał miejsce kolejny zamach na jej życie. Na szczęście nieudany, choć zawdzięczamy to między innymi właśnie Heku.

            – To straszne!

            – Ale to nie o tym chciałam z tobą rozmawiać. Niemniej jeśli jesteśmy już przy tym temacie, słyszałeś kiedyś o Legionie Nowego Świata?

            Lavritz wyglądał na autentycznie zdziwionego, więc sądziłam, że zaprzeczy. On jednak rozejrzał się dokoła konspiracyjnie, a potem skinął głową. Rozległo się pukanie do drzwi i do środka weszła służąca z herbatą. Wstrzymaliśmy się na ten moment i dopiero gdy wyszła, kontynuowaliśmy rozmowę.

            – Nie wiem zbyt wiele, ale mistrz wspominał o nich.

            – Co mówił?

            – Złożyli mu wizytę lub dwie, żeby go zwerbować. Sądzili, że jego wiedza może pomóc w jakiś poszukiwaniach. Odmówił – oznajmił cicho Lavritz, marszcząc przy tym brwi. – Jakiś czas później przenieśliśmy się na pustkowie bliżej granicy, żeby nas nie nachodzili.

            – Rozumiem. W takim razie, czy mogłabym mieć do ciebie prośbę?

            – Jaką?

            – Prosiłam o to już Heku, więc pewnie i tak by ci powiedział. Miej, proszę, oczy szeroko otwarte na wszelką działalność Legionu. Jeśli możesz, porozmawiaj też ze swoim mistrzem.

            – Po co?

            Westchnęłam ciężko i przeczesałam palcami włosy.

            – Zbieram informację na temat Legionu. Śmiem twierdzić, że stali oni za poczynaniami Ejvalda, a później także jego syna. Ich wpływy sięgają bardzo głęboko. Legion przysporzył nam już sporo problemów.

            – Chcesz z nimi walczyć?

            – Być może. Ale do tego potrzebuję informacji i sprzymierzeńców. Heku ci ufa, więc wierzę, że i ja mogę ci zaufać.

            – Skoro Heku się zgodził i tak by mnie w to wciągnął – roześmiał się Lavritz. – Nie mam zatem wyboru – dodał.

            – Słyszałam też, że nie jesteś jedynym uczniem alchemika. Czy to prawda, że jest tam także dziewczyna imieniem Qian? – zapytałam z nadzieją. – Drobna, ciemnowłosa zielarka.

            – Tak! Znasz ją?

            – Jeśli to naprawdę ona… To spotkałyśmy się na początku mojej podróży przez Silvaterrę – powiedziałam, uśmiechając się pod nosem na to wspomnienie. Jak wiele się od tamtego czasu zmieniło. – Chciałabym, żebyś przekazał jej pozdrowienia od Nigmet. Powiedz jej także to, co powiedziałam ci o Legionie. Dobrze?

            – Możesz na mnie liczyć.

            – Dziękuję.

            – Nie ma za co.

            – Chciałam was też zaprosić tutaj do zamku. Ciebie, Heku i Qian, a także waszego mentora. Bylibyśmy zaszczyceni, mogąc gościć u siebie taką osobistość, więc gdyby zechciał się zjawić…

            – Przekażę im zaproszenie.

            – Jakie zaproszenie? – usłyszeliśmy, po tym jak drzwi do pokoju otworzyły się. Do środka wszedł Heku. – Nigmet zaprosiła nas wszystkich do zamku.

            – A więc już się zapoznaliście. To wspaniale! – wykrzyknął Heku. – To teraz się zbieramy.

            – Pożegnałeś się już ze wszystkimi? – zapytałam uprzejmie.

            – Nie. Jedynie ze służącymi.

            – A co z Reyem, Callanem i przede wszystkim Viviane?

            – Viviane… I tak za mną nie przepada, więc nie chciałem jej niepokoić. Nawet ja mam tyle rozsądku – stwierdził Heku. – A twój rycerz mnie już nie bawi. Jest strasznie ponury.

            – Może jednak powinieneś pójść do Viviane?

            – Nie ma potrzeby.

            – Pozwól przynajmniej swojemu przyjacielowi dopić herbatę – jęknęłam, zerkając na Lavritza. – Może napijesz się z nami?

            – Nie.

            – Ja już wypiłem – wtrącił się Lavritz, wstając od stołu. – Miło się gawędziło, ale na nas pora. Do zobaczenia.

            – Odpro… – zaczęłam, również się podnosząc, ale przerwał mi Heku:

            – Nie fatyguj się. Znam drogę.

            – Uważajcie na siebie – krzyknęłam za nimi.

            Stałam dłuższą chwilę oszołomiona tym dziwnym pożegnaniem. Szybko jednak otrząsnęłam się z szoku i pobiegłam za nimi. Zdołałam dogonić ich na dziedzińcu. Nie myśląc za dużo, rzuciłam się Heku na szyję, gdy tylko odwrócił się w moją stronę.

            – Dziękuję za wszystko – powiedziałam, uwieszona na nich jak jakaś fanka. – Viviane wcale nie pała do ciebie niechęcią. Pamiętaj, że zawsze jesteś tu mile widziany.

            Chyba zaskoczyłam go tym wszystkim. Ale delikatnie objął mnie jedną ręką w talii.

            – Dziwna z ciebie kobieta.

            – Dziwny z ciebie mężczyzna – odgryzłam się, puszczając go. – Bądź ostrożny.

            – Co tu się działo przez te kilka dni? – jęknął Lavritz, patrząc to na Heku to na mnie.

            – Idź. Twój rycerz nie wygląda na zadowolonego – rzucił na odchodne Heku.

            Pomachałam mu jeszcze i ruszyłam w stronę zamku. Tam natknęłam się na Callana, który najwyraźniej widział całe zajście. O dziwo jednak nie poczynił żadnego komentarza na ten temat.

            – Szukałem cię. Viviane zwołała naradę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz