Informacje

Premiera 2 części już 4 października!


Polub Tenebris na fejsbukach i bądź na bieżąco z nowościami!

Wywiad ze mną by Kaori


Zapraszam również do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!



środa, 4 stycznia 2017

Królestwo: Rozdział 8



             – Czyli sprawa zakończona? – uradowała się Viviane, a jej oczy aż lśniły. – I nie podejrzewasz już Joshuy?
             – Nie… Bardzo mi pomógł.
             – A słyszałam, że zaprosił cię na kolację – powiedziała Viviane, klasnąwszy w dłonie. – Chyba cię polubił.
             – Nie sądzę – mruknęłam, wywracając oczami. Spojrzałam błagalnie na Callana i Reynalda, którzy cały czas przyglądali się wymianie zdań. – Jestem pewna, że to nie to.
             – Daj spokój. Rozmawiałam z nim dzisiaj – upierała się Viviane. – Chyba nie odrzucisz zaproszenia?
             – Nie wiem. Myślałam o tym – przyznałam. – Nie mam powodu, żeby się z nim spotkać.
             – No oczywiście. W końcu zaprosił cię tylko przez grzeczność – prychnął Callan.
             – Zazdrosny? – zakpił Reynald, za co oberwał od przyjaciela sójkę w bok.
             – Chyba ty.
             – Oj, chłopaki – wtrąciłam się, patrząc na nich z ukosa. – Jak chcecie, to możecie iść zamiast mnie na tą kolację.
             – Czyli idziesz – podchwyciła Viviane.
             – Zlituj się – jęknęłam. – Rey, zrób coś…
             – No poddaj się Nigmet, nie wygrasz tym razem – roześmiał się Reynald.
             – Wybierzemy ci jakąś piękną suknie – rozmarzyła się Viviane. – Joshua będzie oczarowany.
             – W nic się nie będę przebierać!
             – Nigmet, nie daj się prosić.
             – Nie! Nie! I nie! – krzyknęłam. – Nie ma mowy! Zresztą to dopiero jutro – dodałam.
             – Ale przyznaj, Nigmet, trochę się cieszysz, nie? – powiedział Reynald, a ja poczułam, że się rumienię.
             – On jeszcze nie wie, z kim ma do czynienia. Daję mu maks tydzień i mu się odechce – mruknął Callan.
             – Po prostu jesteś zazdrosny – odparła Viviane.
             – Niby o co?
             – Bo nie miałeś odwagi zaprosić Nigmet na kolację – wtórował Reynald.
             – Pfff! Za to jadłem z nią śniadanie – padło w odpowiedzi i widziałam zdziwienie malujące się na twarzy naszych przyjaciół. – Po tym jak spędziliśmy razem noc.
             – To nie było tak! – zaprotestowałam. – Nie prowadzaj ich w błąd!
             – No jak nie – ciągnął dalej. – Spaliśmy razem, a rano przywitałaś mnie prawie naga ze śniadaniem.
             – Callan! Nie gadaj im głupot! – fuknęłam, czując na sobie spojrzenia przyjaciół. – A najlepiej w ogóle się zamknij!
             – Widzę, że radzicie sobie lepiej, niż myślałem – powiedział Reynald, wciąż lekko oszołomiony.
             – No przecież on wam kity wciska – jęknęłam zrozpaczona. – Nic się nie wydarzyło. Nie wierzcie mu. Śniadanie dostał z litości, bo Eili je przyniosła.
             – To też niedobrze. Młody mężczyzna i kobieta całą noc w jednym pokoju i nic – zaśmiał się Reynald, a ja zmarszczyłam brwi. – Coś tu jest nie tak.. Pytanie tylko kto zawinił.
             – Bo Nigmet jest pyskata i nieatrakcyjna.
             – Albo ty nie umiesz zadowolić kobiety – odgryzłam się, gromiąc go spojrzeniem.
             – Uuuu, to ci dogadała – zaśmiał się Reynald.
             – Koniec tego dobrego – rzekłam, przerywając zabawę. – Viviane, za chwilę jest posiedzenie rady.
             – To prawda. I chciałabym, żebyś poszła ze mną.
             – I tak miałam zamiar się podhaczyć, jako twój doradca – skwitowałam. – To ważne, żebym była na bieżąco z takimi rzeczami.
            Cała nasza czwórka ruszyła do sali tronowej, gdzie różni ministrze i urzędnicy mieli przedstawić sprawozdania z ostatniego miesiąca. Po drodze jednak ktoś nas zatrzymał. Był to młody mężczyzna, ubrany tak samo jak rycerze Gwardii Królewskiej.
             – Nukki! – uradowała się Viviane i praktycznie rzuciła mu się na szyję. – Jak ja cię dawno nie widziałam.
             – A to ci niespodzianka – mruknęłam pod nosem i szturchnęłam Raynalda lekko w bok. – Wiesz coś o tym?
             – Nie…
             – Pozwólcie, że przedstawię wam Nukkiego – powiedziała Viviane, zwracając się do nas. – Jesteśmy przyjaciółmi z czasów dzieciństwa. Nukki jest z Gwardii Królewskiej i jest...
             – Synem Oddsteina – dokończyłam za nią. – Nie?
             – Tak. To prawda.
             – Nukki, to jest Nigmet – wyjaśniła Viviane. – A obok to Reynald i Callan.
             – Wiem – padło w odpowiedzi. – Słyszałem o nowych członkach Gwardii. Tak samo jak i królewskim doradcy – dodał, kłaniając się.
             – To dobre czy złe rzeczy? – zaśmiałam się.
             – Uratowałaś mojego ojca i oczyściłaś z podejrzeń. Chciałem ci za to podziękować.
             – Uratowałam… To trochę za duże słowo – stwierdziłam z powagą. – Nie zrobił, niczego złego, więc to naturalne. Zresztą to ja go podejrzewałam…
             – Podejrzewałaś hrabię Oddsteina? – jęknęła Viviane. – Wujek jest najukochańszym człowiekiem, jakiego znam.
             – Jeszcze raz, dziękuję Nigmet – powiedział Nukki, przyklęknąwszy na jedno kolano, chwycił moją dłoń i ucałował. – Jeśli mogę się jakoś odwdzięczyć…
             – Już powiedziała, że nie ma takiej potrzeby – wtrącił się Callan, stając między nami. – Tak ciężko to zrozumieć?
             – Oto prawdziwy rycerz – zaśmiał się Reynald. – Ale Nukki chciał tylko podziękować, nie ma się, o co wściekać, Call.
             – Wybacz, Nukki – powiedziałam spokojnie. – Callan nie miał na myśli nic złego. On tylko tak wygląda, jakby nienawidził całego świata.
             – Kto nienawidzi cały świat? – prychnął.
             – No dobra, tak się też zachowuje, ale w duszy to prawdziwy kłębuszek miłości – dodałam z uśmiechem i poklepałam Callana po plecach.
            – Kłębuszek czego?
             – Wygląda na to, że znalazłaś sobie bardzo specyficznych przyjaciół, Viviane – powiedział Nukki.
             – Sami mnie znaleźli – odparła radośnie.

***

            Udało mi się przeforsować swoją wersję i na kolację z Joshuą poszłam ubrana normalnie, a nie w jakąś różową sukienkę, do której próbowała mnie przekonać Viviane. Joshua był naprawdę czarujący i kolację spędziliśmy bardzo miło. Zjedliśmy przepyszny posiłek okraszony lampką czerwonego, wytrawnego wina. Nawet ja umiałam stwierdzić, że musiało być wiele warte.
             – Dasz się namówić jeszcze na mały spacer po ogrodzie? – zapytał Joshua, gdy chciałam się już zbierać do siebie. – Bardzo proszę.
             – Cóż… Chyba nie zaboli – zaśmiałam się i ramię w ramię ruszyliśmy do królewskiego ogrodu.
             Słońce powoli zachodziło, a wrzawa w zamku już ucichła. Wszystko powoli szło spać. Kwiaty skąpane w złocistym świetle wyglądały przepięknie. Była to naprawdę romantyczna sceneria na spacer we dwoje. Nawet mi zaczynało się to powoli podobać.
             – Cieszę się, że przyjęłaś moje zaproszenie – stwierdził Joshua i uśmiechnął się szarmancko.
             – Viviane nie pozwoliłaby mi się wykręcić – przyznałam rozbawiona. – Ale nie dlatego się zgodziłam.
             – W takim razie muszę jej podziękować, bo wspaniale spędziłem ten czas w twoim towarzystwie.
             – Ja też świetnie się bawiłam.
             – Ale tobie również chciałem podziękować – oznajmił Joshua.
             – Mi? Za co? – zdziwiłam się.
             – Za to, że dałaś mi szansę oczyścić się z zarzutów, że nie wydałaś mojego sekretu oraz za uratowanie Viviane i królestwa.
             – W takim razie zatrzymaj te podziękowania na później – powiedziałam z powagą. – Sprawa jeszcze nie została zamknięta.
             – Nie? Czy podejrzewasz kogoś jeszcze?
             – Irmagarda nie była pomysłodawcą całej sprawy. Współpracowała z Ejvaldem, ale gdy wyczuła, że jego sława nie potrwa zbyt długo, przyłączyła się do kogoś innego. Tak samo jak Tonnes.
             – Wiesz już, kto to? – zapytał zatroskany Joshua.
             – Tak. Myślę, że tak – odparłam spokojnie. – Wpadłam na pewien trop i nie spocznę, dopóki nie doprowadzę tego do końca.
             – Jesteś naprawdę odważna. I niezwykle bystra.
             – Dziękuję.
             – Szkoda tylko, że taka uparta – westchnął Joshua, a jego normalny wyraz twarzy ustąpił miejsca okrutnemu uśmiechowi. – Naprawdę nie chciałem cię zabijać, ale…
             – Dobrze wiesz, że musiało dojść do tej konfrontacji – prychnęłam odsuwając się. – Oboje doskonale stwarzaliśmy pozory. Nawet nasi przyjaciele się nie zorientowali, że walka wciąż trwa – dodałam i sięgnęłam po sztylet od Reynalda. – Przez długi czas sama nie byłam pewna…
             – Tego szukasz? – zaśmiał się Joshua, pokazując mi mój sztylet.
             – Kiedy ty? – jęknęłam, czując jak krew odpływa mi z twarzy. – Kiedy zdążyłeś go zabrać?
             – To naprawdę nie było trudne. Jesteś bardzo nieostrożna – padło w odpowiedzi i Joshua zamachnął się ostrzem.
             Byłam pewna, że już po mnie. Nie miałam się jak bronić, więc zamknęłam oczy, zasłaniając się rękami. Usłyszałam głuche tąpnięcie i dźwięk metalu. Dopiero wtedy odważyłam się otworzyć oczy. Zobaczyłam przed sobą Callana. Walczył z Joshuą i na szczęście wygrywał.
             – Straże! – krzyknęłam i gdy Reynald zjawił się wraz z kilkoma rycerzami, rozkazałam: – Aresztować Joshuę! Za zdradę królowej i morderstwo hrabi Tonnesa.
             – Jasna sprawa, Nigmet. Zajmiemy się tym – powiedział Rey, choć niewątpliwie wyglądał na zdziwionego całym zajściem. – Callan, zabierz stąd Nigmet.
             – Chodź, idziemy – usłyszałam i zamarłam.
             – Callan, ty…
             – Nic mi nie jest – mruknął, ciągnąc mnie za sobą.
             – Ty krwawisz – jęknęłam. – Sztylet…
             – Ten twój sztylecik muchy by nie zabił – syknął Callan, ale wbrew temu, co powiedział, osunął się po chwili na ziemię.
             – Callan! – krzyknęłam. – Lekarza! Wezwijcie lekarza!


3 komentarze:

  1. Proszę, proszę, przypuszczenia się sprawdziły, a my mamy Nukkiego. Callan coś się zazdrosny zrobił. I tak pogawędka, jakoby coś się wydarzyło. Milutko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. – Pfff! Za to jadłem z nią śniadanie – padło w odpowiedzi i widziałam zdziwienie malujące się na twarzy naszych przyjaciół. – Po tym jak spędziliśmy razem noc.

    serio... xd troll stulecia.

    westchnął Joshua, a jego normalny wyraz twarzy ustąpił miejsca okrutnemu uśmiechowi

    no przeciez wiedzialam ze cos z nim jest nie tak.

    – Ten twój sztylecik muchy by nie zabił – syknął Callan, ale wbrew temu, co powiedział, osunął się po chwili na ziemię.

    o kurwa.
    o kurwa...

    ...

    zniszczę cię, jeśli to się nie skonczy tak jak chce. wiesz o tym?

    kurwa callana mi zabijajo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być napięcie, cicho. Jesteśmy w połowie tej części dopiero. Druga połowa jest jeszcze lepsza <3 Nie mogę się doczekać reakcji :D

      Usuń